Forum RATS Wrocław asg milsim Strona Główna RATS Wrocław asg milsim
Mil-Sim Military survival asg wrocław milsim
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

CZERWONY PAŹDZIERNIK

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum RATS Wrocław asg milsim Strona Główna -> Mil-Sim
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marian znakomity




Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: R.T. RATS

PostWysłany: Śro 22:38, 11 Kwi 2007    Temat postu: CZERWONY PAŹDZIERNIK

RAPORT Dowódcy OPFOR
(ze strony COS)

WROCŁAW 4/10

Dla nas właściwa operacja zaczęła się już parę dni wcześniej. Kierownictwo organizacji CZERWONY PAŹDZIERNIK wezwało nas nagle na spotkanie w czwartek wieczorem, aby na terenie jednego z Europejskich miast przekazac nam mapy i rozkazy związane z misją.
Sprawy jednak się skomplikowały - nie wszyscy członkowie naszej komórki dotarli na miejsce. Na trop niektórych wpadły lokalne służby bezpieczeństwa, dlatego musieli uciekać z miasta w pośpiechu. Co gorsza od 48h straciliśmy kontakt z Dowódcą wyznaczonym nam przez Bazę (Emir Al-Zia).
Allah był dla nas życzliwy, że udało nam się dostać te mapy.. Kilku z nas, w czasie burzy i deszczu biegało nocą po Wrocławiu, aby zgubić ewentualny ogon. Nasza grupa była tak nieliczna, że w przypadku próby przechwycenia - wpadlibyśmy w ręce reżimu.
Korzystając z konspiracyjnej łączności awaryjnej (forum) próbowaliśmy uzgodnić co robimy dalej. Niestety - Dowódca nie wyznaczył swoich zastępców, stąd przez kolejne dni - nasze ustalenia były czasem sprzeczne i mało efektywne.

Piątek 6/10, godz 10:00

CZARNOGÓRA.

10:00 - 18:00 - Nasi ludzie rozpoczynają przemieszczanie się do rejonu wskazanego nam przez Kierownictwo jako miejsce spotkania. Wszycy jedziemy w strojach cywilnych, wygladamy jak turyści.
Niektórzy - odpowiedzialni za założenie bazy dotarli na teren już przed południem lokalnymi autobusami, inni wynajetym samochodem.
Nasz Dowódca odnalazł się w ostatniej chwili, co poprawiło nastroje naszych braci - którzy już prawie pogodzili się z jego schwytaniem i śmiercią.
Przybywaliśmy po pojedynczo, czasem po 2-3. Ku wielkiemu zdziwieniu - naszym celem zamiast góry Gozdnik, okazała się inna lokalizacja - kurna chata na obrzeżach jednej z wiosek. To było wielkie ryzyko - miejscowa ludność mogła nas łatwo zdekonspirować.
Dziwiło nas przede wszystkim przydatność taktyczna tej lokalizacji - chata mieściła się na odsłoniętym zboczu, tylko po bokach była niskopienna roślinnośc, u podnóża zbocza znajdowałą się droga, a za nią otwarty teren - byliśmy więc dosyć odsłonięci..
Ostatni bracia przybli po zmroku. W końcu mogliśmy zrzucić cywilne ubrania, przygotować wyposażenie bojowe i złożyć nasze karabiny przemycane w plecakach. Dowiedzieliśmy się też, ze wybór lokalizaci nr2 był zalecony w ostatniej chwili przez Kierownictwo naszej organizacji. Byliśmy też nieufni względem naszego Dowódcy - zniknął na kilka dni bez żadnych wyjaśnień, nie znał szczegółowych rozkazów, które dla nas były wyuczone na pamięć. Był dziwnie nieobecny.. Nie zwracał uwagi na bezpieczeństwo naszej bazy.. Dziwne.. Weteran wielu wojen i konfliktów.

18:00-20:00 - Postanowilśmy zgromadzić odpowiednie zapasy na kilka dni, aby nie rzucać się w oczy mieszkańcom.. pod osłoną nocy wysłaliśmy 2 młodych braci do pobliskiego sklepu - ubranych po cywilnemu ale z bronią krótką. I słusznie.. Nagle na drodze podbiegł do nich NATOwski żołnierz z wielkim plecakiem - pytał się czy jesteśmy z desantu i bierzemy udział w misji "Jaki Desant? Jaka misja...?".
NAGLE... Zrozumieli "To najeźdzca, Kafir - zaczęli na nas polowanie.." Podali się za miejscowych chłopów i żołnierz opuścił ich machając lekceważąco reką .. Wrocili do nas informując nas przez radio o spotkaniu..

20:00 - 21:00 Równocześnie nadeszła wiadomośc od Kierownictwa "W WASZYM REJONIE WYLĄDOWAŁ SILNY DESANT NATO. NIE MOGĄ WAS ZNALEŹĆ, UŻYJCIE WSZELKICH NIEZBĘDNYCH ŚRODKÓW".
Wtedy nasze żołądki opanował strach.. komandosi - wybrani z najlepszych europejskich jednostek specjalnych.. mogą uderzyć w każdej chwili.. Wstyd.. zebraliśmy cały nasz sprzęt i schroniliśmy się w pobliskim kurniku, dyszac głośno, czyjąc uderzenia adrenaliny w skroniach..
ONI JUŻ TU SĄ... SZUKAJĄ NAS... SĄ BEZLITOŚNI.. PRZESZKODZA NAM W WYPEŁNIENIU MISJI... My - wojownicy wielu wojen - spanikowaliśmy.. Baliśmy się nagłego ataku ze wszystkich stron.. Przeklinaliśmy naszą niefrasobliwość.. Głośne modliwty i żarty.. Nagle - jeden z nas wypatrzył na pobliskiej ambonie myśliwskiej człowieka z długą bronią.. "NO TAK - JUŻ PO NAS.. PO 2 GODZINACH WRÓCIMY DO DOMU..." Wysłaliśmy Ahmeda z latarką.. Był tak przerażony, że wstając pociągnął za sobą po ziemi pistolet przypięty smyczą do pasa.. Przeraźliwy hałas słychać było w całej dolinie.. Męzczyzna na ambonie celował do Ahmeda przez całą - długą i burzliwą rozmowę. Dobrze, że nie mówiliśmy nic o polowaniu - był miejscowym łowczym. Uwierzył, że jesteśmy studentami na wycieczce. Dziwił się że jesteśmy jeszcze trzeźwi.. Niedobrze - ma racje.. w Czarnogórze dużo się pije.. Łatwo nas zdemaskować. Podziękował za wyjaśnienia i nierad - wrócił do domu..

21:00 - 22:00 - Postanowiliśmy wyjść na przeciw wrogom - ustaliliśmy kolektywnie, że potrzebne są warty. Najpierw poszło 3 braci - wzięli ze sobą alkohol (żeby wyglądać jak studenci) i broń, zajęli stanowisko i.. zaczęli pić.. Co za szczęście, że Allah nie widzi w nocy.. Po kilku godzinach zaczęło ich być słychać w całej dolinie, zaczęli głośno żartować i zaśmiewać się, śpiewali sprośne piosenki.. A WRÓG CZYHAŁ GDZIEŚ W CIEMNOŚCI.. Zresztą co chwila podnosili alarm.. nadawali przez radio, że widza nieprzyjacielski zwiad.. To złe duchy lub zatrucie alkoholowe.. Allah wybaczy dobrym muzułmanom, że pili alkohol, dla kamuflażu i dla bezpieczeństwa misji.. Nasz los był przez te kilka godzin w ich rękach.

22:00 - 4:00- Dostaliśmy wiadomośc przez telefon satelitarny. Wskazano nam gdzie jest wróg. Wysłaliśmy patrol z 4 naszych najlepszych braci (ZAW). Żegnając się z nimi nie bylismy pewni czy wrócą żywi.. lub czy my będziemy wtedy jeszcze żyć.. Pozostali byli zatruci alkoholem, został z nimi jeden z europejskich braci (RATS).
Nocny patrol był niesamowitym wrażeniem.. Allah zesłał nam jasną noc z pełnią ksieżyca.. Dobra do chodzenia po terenie, ale i.. śmiercionośna w przypadku kontaktu.. KTO KOGO PIERWSZY WYPATRZY.. CZY WPADNIEMY NA SIEBIE..? CZY W CZASIE NASZEGO PATROLU ZAATAKUJĄ DOMEK..? Prowadzący często się zatrzymywał, za każdym drzewem i krzakiem mogła być zorganizowana zasadzka.. Zatykało.. Adrenalina łopotała.. Wszyscy patrzyli się dookoła.. WALKA BĘDZIE KRÓTKA.. Czekali na strzały z ciemności.. Patrol został utworzony ze względu na rozkazy jakie otrzmaliśmy od naszego Kierownictwa. Rozkaz to rozkaz, nie wnikaliśmy w jego dokładny cel taktyczny. Celem była tama, której nazwy nie zapamiętałem.
Pięciu braci udało się do tamy po drodze ustalając, że jako twarz Dowódcy jest znana miedzynarodowym organom ścigania i walki z terroryzmem, zasłonie on ją zupełnie. Oddział zaś w razie kontaktu z przeciwnikiem, którego obecności ze względu na liczne znaki na ziemi i niebie bylismy pewni - bedzie podawał się za wcześniejsze, zagubione jednostki intruzów, co dałoby kilka sekund na zadanie strat i odskoczenie. Sam patrol przebiegał ze względu na panujące ciemności i niemożność używania światla dośc ostrożnie. Wielkorotnie zatrzymywali się, raz profilaktycznie stosujac zasadzke na ewentualne, sledzące ich jednostki, jednak nikogo nie spotkano. Przy tamie wysłali 2-osobowy zwiad ktory doniósł o wzmożonej aktywności mieszkanców w okolicy. Po kilku godzinach rozpoczeli powrót nie stwierdzając niczego podejrzanego. Tym razem role pointmana przejął El-Rafii oprowadzajac grupę po okolicznych bezdrożach. Kilkukrotnie sprawadzano lokalizację patrolu na mapie, jednak szczęśliwie dotarli do bazy nie oddając wystrzału i nie mając żadnego kontaktu z wrogiem.
W tym czasie na drodze przed kurnikiem zatrzymał się samochód, słychać było dyskotekową muzykę, 2 osoby siedziały w środku obserwując teren.
ATAK.. ZA CHWILĘ SIĘ ZACZNIE Obudzilsmy spiących, wszyscy rozpieli klapki od ładownic, szykując się do boju... NIC.. CZEMU WZLEKAJĄ.. PRZECIEŻ NAS ZNALEŹLI... Po godzinie odjechali.. widocznie był to zwiad lub miejscowi gangsterzy wypatrujący obcych..

4:00 - 6:00 - jeden z nas, kucając na progu na warcie zamarł.. NAGLE - W ODLEGŁOŚCI 100 METRÓW PRZED NIM, NA DRODZE ZMATERIALIZOWAŁO SIĘ KILKA POSTACI, UZGODNIŁO COŚ SZYBKO I RUSZYŁO TYRALIERĄ W STRONĘ DOMKU.. "ATAK!!!!!!!".. Ale nie.. to nasi.. wracają z patrolu.. umęczeni.. brak komunikatu przez radio mógł ich kosztować życie.. Zmieniliśmy wartę, kto mógł kładł sie na deskach spać.. Zapach przepoconych ciuchów, onuc i butów był tak nieznośny, że kilku z nas wolało spać na zewnatrz.. rozłożyli się w pobliskiej trawie, aby móc zareagować w przypadku nagłego ataku.. Ale nic takiego się nie stało.. Czuwaliśmy..

6:00 - 12:00
zerwalismy się o świcie. Nikt nie rozstawał się z bronią. Zaczęliśmy posiłek (wczoraj nie było na to czasu). W okolicy pojawili się cywile - rozdaliśmy wszystkim piwo kupione wcześniej i... wieprzowe kiełbasy.. Niech Allah nam wybaczy to świętokradztwo.. Musieliśmy grać rolę studentów..
Kilku z doświadczonych bojowników spędziło całe przedpołudnie na patrolach.. Obchodziliśmy nasz teren ze wszystkich stron w promieniu kilkuste metrów, obstawiliśmy wszystkie ambony, zastanawiając się jak będzie wyglądał atak i co powinniśmy zrobić aby go odeprzeć.
Nasz ekspert od łączności zidentyfikował co najmniej 4 grupy wykazujące aktwnośc radiową w naszym rejonie. Do południa dwójkami krążyliśmy po okolicy próbując ustalić kierunek transmisji. Część z transmisji okazała się transmisjami cywilnymi. Jeden z patroli informuje o pojazdach terenowych pozostawionych od nas zaledwie 10 minut drogi. Wysłano więc grupe dywersyjną by zniszczyła zapobiegawczo pojazdy. W czasie zakładania MW nawiązano kontakt wzrokowy z nie zachowującą niemal żadnych środków ostrożności około 9 osobowa grupa umundurowanych, uzbrojonych ludzi. Tylko wcześniejszy rozkaz Dowódcy o unikaniu dekonspirowania się sprawił, że walka nie skończyła się dla niewiernych raz na zawsze na tej mokrej ziemi. Nasi bojownicy wycofali się. Po noszonych przez przeciwnika naszywkach zidentyfikowaliśmy ich jako polską Jednostkę Specjalną "Rainbow" - znaną z szybkich i efektywnych akcji.

12:00 - 21:00
Dostaliśmy komunikat od Kierownictwa, że wróg jest w naszym pobliżu.. Następnego dnia rano mieliśmy przekazać bombę na pobliskiej śluzie. Zebraliśmy chrust i rozpaliliśmy ognisko, aby nie wzbudzić zachowania ludności.. Snajperzy tkwili na ambonach, wartownicy umocnili się w wybranych punktach, każdy miał na ziemi koło siebie broń długą..
Podczas jednego z patroli, kilkaset metrów na wschód od bazy znaleźlismy liczne wygniecenia trawy - śladu co najmniej kilku ludzi z dużymi plecakami.. ZNALEŹLI NAS.. JUŻ TU SĄ.. WYSZLI NAM NA TYŁY.. Czym prędzej wróciliśmy do obozowiska, powiadomoliśmy braci..
Zaczeło padać - znów ostre pogotowie bojowe - każdy tłoczy się w środku z bronią w ręku.. ATAK W PRZY TAKIEJ AURZE.. DESZCZA ZAGŁUSZA KROKI, PROSTUJE TRAWĘ... Zajęliśmy miejsca do obrony... znowu nic... Muhamed i Ali rozpoczęli nasłuch na wysuniętym punkcie obserwacyjnym (OP). Dowódca nakazał pozostałym wypoczynek i modlitwę przed poranną walką. Atmosfera napięcia odciska na niektórych z nas swoje piętno, kilku zasypia na siedząco. Inni stają się nerwowi i drażliwi. Pojawiają się dwuznaczne reakcje na polecenia Dowódcy. Czyżby groził nam bunt..? Muhamad i Alibaba szepczą coś na uboczu..
Aby rozładować atmosferę, dowódca z pomocą Kazama, Hidaba i Alibaby rozpoczyna minowanie terenu i zakładanie pułapek na podejściach do nas. Jest mokro i zimno.. Przyzwyczajeni do palącego słońca i rozległych piachów z trudem przypominamy sobie uroki górskich walk na Kaukazie i w pobliskiej Bośni. Prawie wszyscy są kompletnie przemoczeni. Nasze ubiory nie uchroniły nas przed pogodą.

Nastrój pogarsza ogłuszający huk z oddali.. To ekspolozja tamy, woda zalewa pobliską dolinę, odcinając ją od wschodu.. SZOK.. CO Z PRZEKAZANIEM ŁADUNKU.. Powódź odcieła drogę z pobliskiego garnizonu. Pokonanie przeszkody zajmie im kilkanaście godzin..
Morale są fatalne..

21:00 - 04:00
Muhamad i Ali wracają z OP zmarnięci i przemoczeni. Dochodzi do kłótni z wartownikami - Ali chwyta za broń, na szczęście obie sztuki zacinają się jedna za drugą. Allah kocha Mufasę - myślelilśmy, że spotka go kara za picie alkoholu gdy udawał europejskiego studenta z Alim i Muhamadem.
Z kolei Ali okazał się zawodny - gdyby od sprawności jego broni miało zależeć nasze życie - bylibyśmy już martwi. Zostało mu tylko kukri..
Kłótnia obudziła naszego Dowódcę - dziwne, że El-Zia położył się spać zanim zadbał o swoich podkomendnych.. Zastanawiamy się, czy jednak nie przeszedł na stronę wroga.. Wiekszośc braci śpi.. Budzimy kolejnych.
I tu niespodzianka.. odmawiają wyjścia na punkt obserwacyjny.. wolą spać pod dachem.. Muhamad narzeka, że wszyscy naraz zginiemy w tym kurniku, gdy tylko uderzą Niewierni.

Trzymamy warty na zmianę.. Jeden ze zmienników zobaczył, że Dowódca zasnął na swoje warcie. Jest blady i zmęczony - zbyt dużo czasu grzebał przy ładunku.. Licznik geigera trzeszczy przy nim niesłychanie intensywnie.. CZY NIEWIERNE PSY PRZYJDĄ PO NAS NOCĄ? My byśmy na pewno tak zrobili.. Jest mokro i zimno, nikomu nie chciałoby się patrolować terenu w taką noc.. No właśnie.. Nie wiem czy się obudzę..


04:00 - 08:00
Śpimy na siedząco, stłoczeni pomiędzy naszymi plecakami. Alemu odnawia się rana na plecach, nie może się ruszać. W końcu obsada OP pojawia się tam ok 6:00. Aż do teraz byliśmy bezbronni.
Bracia się modlą o zwycięstwo. Atmosfera rozluźnia się. Zaczynają się żarty. Robimy sobie śniadanie. W teren ruszają patrole El-Zii, Musafy i Alibaby. WRÓG JEST TUŻ, TUŻ. DO RANDEZ-VOIS ZOSTAŁO TYLKO KILKA GODZIN.. Roześmiani bracia spotykają się na drodze. Zaczynamy nadużywać radia.. Już 7:00.. Za godzinę wymarsz zarządzony przez Dowódcę.
Muhamad się wścieka z powodu naszej niefrasobliwości. On czuje, że wróg jest tuż tuż.. Krzyczy, że droga jest na odkrytym terenie, że palimy, rozmawiamy dużo przez radio, że patrole są za płytkie. Na odczepnego, patrole znowu się rozchodzą. Może ma rację.

7:56 - Ali krzyczy przez radio "KONTAKT...!!! KILKASET METRÓW PRZED NAMI, MASZERUJE UZBROJONY ODDZIAŁ.." Patrzymy się w niebo szukając śmigłowca, który zabierze ładunek.. Jest ich więcej.. Są lepiej wyszkoleni.. NIE ZATRZYMAMY ICH..

W pobliskim lesie rozlegają się strzały z AEGów. Najpierw pojedyńcze, po chwili coraz liczniejsze i intensywniejsze - to patrol Mufasy i El-Rafi'ego natknął się na wroga. Sami ich nie powstrzymają..

Słychać już komendy przeciwnika, donośnym głosem dowodzi nimi jakiś oficer - zapewne starszy stopniem. Sprawnie rozsyła swoich ludzi, aby nas otoczyli.. Ali dostaje jako jeden z pierwszych.. Zdążył przed tem ostrzec nas o próbie oskrzydlenia z naszej lewej flanki.. Przed śmiercią obrzuca Niewiernych przekleństwami. Mufasa i El-Rufi przestali strzelać, zabrali ze sobą kilku niewiernych a krzyki rannych roznoszą się po lesie.

Kazam i Hidab ostrzeliwują się z pobliskiego rowu, skutecznie opóźniając szturmujących po otwartym terenie wrogów. Jaka dziwna taktyka, przypominająca Armię Czerwoną w Afganistanie - bez względu na straty, najkrótsza drogą przez otwarty teren. Być może, kontakt był zaskoczeniem również dla nich. Okrzepli już i zagrażają nam ze wszystkich stron.

El-Zia i Alibaba uciekają do kurnika, będą próbować zdetonować lub rozebrać bombę, aby napromieniować przeciwników, którzy ją zdobędą. Muhamad i Mhar Pat zostali z tyłu, ale nie próżnują. Zatrzymali atak od tyłu, a następnie trzymają w szachu atakujących z lewej flanki. Podczas gdy El-Zia rozbiera ładunek, Alibaba sprawadza radiowo kto dalej walczy. Widzę jak ginie Hidab, Kazam próbuje się wycofać na lepsze stanowisko. Zbyt dużo snajperów dookoła - kieruje się na prawe skrzydło, gdzie wpada pod silny ogień kolejnej flankującej grupy. GDYBY NIEWIERNI ZROBILI TO SAMO RÓWNOCZEŚNIE I PRZED ŚWITEM, BYLIBYŚMY JUŻ MARTWI..

Kazam chroni się w kurniku, kule orzą ściany budynku ze wszystkich stron, Muhamad ostrzeliwuje się z wrogami już z kilku metrów, Mhar Pat trzyma pod ogniem całe lewe podejście, ale jest zbyt daleko, aby przerwać okrążenie kurnika. Niewierni podbiegają pod jego ściany. Niektórych nie imają się kule i Muhamad w bitewnym szale wypada na prostą, zabijając oficera dowodzącego Niewiernymi. Sam ginie po chwili, a szturmujący wpadają do budynku zabijając Kazama ostatniego żywego. Alibaba i El-Zia polegli chwilę wcześniej.

Po chwili w budynku następuje wybuch - pułapka rozrzuca material rozszczepialny po okolicy.. Atakujący się spóźnili.. Nie przejęli ładunku, a El-Zia zmył nasze podejrzenia swoją krwią.

Mhar Pat był jedynym, który przeżył walkę. Słyszał jak atakujący wzywają smigłowce ewakuacyjne. Zebrali zabitych i rannych nie przeczeszując już terenu. Przedzierał się samotnie przez wiele dni. Powiadomił Kierownictwo o bohaterstwie grupy "Czerwony Październik". Dostarczyła również wiele uwag o błędach popełnianych w czasie tej misji . Może następcy "Czerwonego Października" wyciągną z tego odpowiednie wnioski..?



Emir El-Zia
Dowódca grupy Red (OPFOR)


Ostatnio zmieniony przez marian znakomity dnia Sob 23:46, 13 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum RATS Wrocław asg milsim Strona Główna -> Mil-Sim Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin